Niejasne deklaracje dotyczą na przykład dwóch kluczowych kwestii – naszej polityki wobec Ukrainy i naszej ścieżki dochodzenia do strefy euro.
Co ma oznaczać sformułowanie, że naszą racją stanu jest prowadzenie „pragmatycznej polityki wobec tego, co dzieje się na Ukrainie”? Czy pragmatyzm oznacza większe czy mniejsze wsparcie dla rządu w Kijowie? Jak się mają do siebie, wypowiedziane prawie na jednym oddechu, dwa zdania – pierwsze o tym, że nie akceptujemy zbrojnej aneksji ziem ukraińskich, z drugim, że to jednak sami Ukraińcy muszą się zreformować?
Jakikolwiek konkret w sprawie wprowadzenia w Polsce euro Ewa Kopacz zastąpiła zgrabną (tyle, że nic nie mówiącą) figurą retoryczna, by zamiast pytać o nasze wejście do euro, zapytać najpierw, jaki jest dzisiaj stan strefy euro.
Jeszcze bardziej zastanawiające (w sensie – co autor tego fragmentu expose miał na myśli) jest to, co powiedziała Ewa Kopacz w sprawie węgla. Obiecała bowiem, po pierwsze, chronić polskie górnictwo przed nieuczciwą konkurencją (co ma pewnie oznaczać zablokowanie importu taniego węgla z Rosji), po drugie, urentownienie całej branży, i po trzecie, tani węgiel na ogrzewanie domów i mieszkań polskich rodzin. Konia z rzędem temu, kto potrafi te trzy deklaracje połączyć w jakiś spójny program dla górnictwa. Obawiam się, że – niestety – rząd Ewy Kopacz jest kolejnym, który po prostu takiego programu nie ma.
W relatywnie niedługim wystąpieniu udało się Ewie Kopacz zamieścić całkiem pokaźną porcję obietnic. A to budowę domów dziennej opieki dla seniorów, a to finansowanie studiów zagranicą dla najzdolniejszych, a to płatne urlopy rodzicielskie dla bezrobotnych lub studentów, a to likwidację sztywnych progów dochodowych przy świadczeniach społecznych, a to setki kilometrów dróg ekspresowych czy szybkich połączeń kolejowych, a to – sic! – nowoczesne tramwaje (choć te przecież finansują samorządy a nie rząd). Wszystkie te obietnice łączy jedno – mają one wejść w życie nie wcześniej niż w 2016 roku. Czyli tak naprawdę nie ten rząd będzie je realizował. W tym sensie można powiedzieć, że Ewa Kopacz wygłaszała expose nie swego, lecz następnego rządu.
Ale trzy kwestie z expose pani premier warto odnotować na plus.
Ewa Kopacz zapowiedziała, że w niecały rok rząd zrobi to, czego nie udało się zrobić przez 3 lata (czyżby miał to być przytyk do Donalda Tuska?) – i przygotuje projekt nowej ordynacji podatkowej. To że polski system podatkowy jest skomplikowany, nieprzyjazny wobec podatników i nadmiernie drenujący nasze kieszenie – wszyscy wiemy. Za chęć przeprowadzenia szybkiej zmiany warto pochwalić. Niestety – tak jak z wieloma innymi kwestiami poruszonymi w expose, tak i w przypadku podatków, ezopowy język pani premier nie pozwala się zorientować w jaką stronę nowe prawo podatkowe miałoby pójść. Miejmy nadzieję, że w dobrą.
Podobnie warto też zauważyć zapowiedź (też w perspektywie niecałego roku) nowych uregulować dotyczących zasad rozpoczynania i prowadzenia działalności gospodarczej oraz uchwalenia (też w 2015 roku) nowego Kodeksu budowlanego, który miałby radykalnie uprościć przepisy dotyczące budownictwa jednorodzinnego. Tyle że tu też trzeba dopowiedzieć, że diabeł tkwi w szczegółach, a myśmy o jakichkolwiek choćby konkretach dotyczących tych zmian nie usłyszeli ani słowa.
Historia uczy, że z przemówień politycznych pamięta się po latach jedno, góra dwa zdania. Z expose Ewy Kopacz nie zostaną w pamięci żadne wątki merytoryczne. Ale zdanie „Mam dla ciebie, Donaldzie, wiadomość – to ja dziś stoję na czele rządu” pewnie zapamiętamy.